Oczywiście bardzo łatwo nazwać Mortal Kombat 2: Unicestwienie kompletnym śmieciem, ale dla mnie ma w sobie pewien urok. Myślę, że najlepszym podejściem do tego filmu jest określenie „tak złe, że aż dobre”. Nie dorównuje w żadnym stopniu Mortal Kombat z 1995 roku, ale i tak byłem bardzo podekscytowany jego premierą w 1997 roku.
Jak pobrać Mortal Kombat 2: Unicestwienie
Film Mortal Kombat: Unicestwienie miał swoją premierę 21 listopada 1997 roku. Możesz go pobrać lub obejrzeć na platformie cyfrowej. Kliknij przycisk Pobierz na końcu tej recenzji i dokonaj wyboru.
Recenzja filmu
Mortal Kombat wciąż było wielkie w 1997 roku
W zaledwie dwa lata od premiery Mortal Kombat w 1995 roku, seria wciąż była jedną z największych marek w świecie gier wideo. W latach 1996–1997 ukazały się Mortal Kombat Trilogy, Mortal Kombat 4, animowany serial Mortal Kombat oraz właśnie Mortal Kombat 2: Unicestwienie. Wydano też grę Mortal Kombat Mythologies: Sub-Zero – o której lepiej jednak nie wspominać, choć może jeszcze do niej wrócimy. Chodzi o to, że Mortal Kombat wciąż było wielką sprawą w 1997 roku, gdy ten film trafił do kin.
Fabuła – Shao Khan najeżdża Ziemię
To bezpośrednia kontynuacja, która zaczyna się tam, gdzie skończył się pierwszy film, a cesarz Outworld – Shao Khan – najeżdża królestwo Ziemi. Dla mnie to było coś – pojawienie się Shao Khana na sam koniec pierwszego filmu to był świetny sposób na zamknięcie historii i rozbudzenie apetytu na sequel. Powiem wam, miałem Mortal Kombat na kasecie VHS i oglądałem ten film w kółko, więc bardzo chciałem zobaczyć, jak Liu Kang i ekipa poradzą sobie z Shao Khanem.
Wielkie zmiany postaci i nowi aktorzy
Pierwsze co rzuca się w oczy w Mortal Kombat 2: Unicestwienie, to to, że zabijają Johnny’ego Cage’a już na samym początku – a to była moja ulubiona postać, więc to było kiepskie. Poza Robinem Shou jako Liu Kangiem i piękną Talisą Soto jako Kitana, wszystkie powracające postacie zostały obsadzone na nowo. James Remar gra teraz Raidena, Sandra Hess to nowa Sonya Blade, a Red Williams wciela się w Jaxa.
Wpływ Mortal Kombat 3
Fabuła Mortal Kombat 2: Unicestwienie bazuje głównie na Mortal Kombat 3, z domieszką Mortal Kombat 4. Shao Khan wskrzesił zmarłą matkę Kitany – Królową Sindel – i to właśnie pozwoliło mu najechać Ziemię bez wygrania turnieju Mortal Kombat.
Raiden nie wie, jak Starsi Bogowie mogli do tego dopuścić i szuka u nich mądrości, ale ci tylko jeszcze bardziej mieszają. Raiden dowiaduje się, że aby zamknąć szczelinę między Outworld a Ziemią, musi połączyć Sindel z Kitaną i pokonać Shao Khana – co łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Liu Kang i zwierzęca przemiana
Kitana zostaje porwana, więc nie może pomóc. Jednak Liu Kang słyszy o mistycznym wojowniku imieniem Nightwolf, który może nauczyć go przemian zwierzęcych, co może pomóc mu pokonać Shao Khana. To dość zabawne, bo przemiany zwierzęce były nowym elementem dodanym w Mortal Kombat 3. Jasne, wykonanie przemiany Liu Kanga to jeden z najgorszych przykładów CGI lat 90., ale jak wspomniałem na początku – to aż tak złe, że aż dobre.
Za dużo postaci, za mało rozwoju
Pierwszy film Mortal Kombat miał mnóstwo fanserwisu i pełno postaci z MK i MK II, ale nie sprawiał wrażenia przeładowanego. Mortal Kombat 2: Unicestwienie też próbuje to zrobić, ale jest tu tyle postaci, że większość z nich po prostu się pojawia i tyle.
Są świetne sceny walki z rewelacyjną choreografią, ale Mortal Kombat 2: Unicestwienie to trochę jak przechodzenie z jednej scenki przerywnikowej do drugiej, bez większego rozwoju postaci. W filmie pojawia się aż 22 bohaterów Mortal Kombat! 13 (14 jeśli liczyć Shao Khana) nie było w pierwszym filmie. Fajnie było zobaczyć ich wszystkich na dużym ekranie, ale jak wspomniałem – większość po prostu tam jest.
Tak złe, że aż dobre
Mortal Kombat 2: Unicestwienie jest tak kiczowaty i przesadzony, że za każdym razem dobrze się przy nim bawię. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby ktoś mi powiedział, że to głupi film i jeden z najgorszych, jakie widział! Choć zdecydowanie ustępuje pierwszemu Mortal Kombat, mam do niego pewien sentyment, dlatego moja ocena może być wyższa niż u innych. I jeszcze raz powiem: „tak złe, że aż dobre” – tym kończę!