Wydany w 1996 roku, zaledwie kilka lat po „Star Trek: Pokolenia”. „Star Trek: Pierwszy kontakt” to pierwszy pełnoprawny film oparty na serii „Star Trek: Następne pokolenie”, ponieważ poprzedni był bardziej przekazaniem pałeczki. To zdecydowanie mój ulubiony film Star Trek i uważam, że jest jednym z najlepszych filmów science fiction, jakie oferują lata 90.
Jak pobrać „Star Trek: Pierwszy kontakt”
„Star Trek: Pierwszy kontakt” miał premierę 22 listopada 1996 roku. Możesz pobrać lub obejrzeć film na platformie cyfrowej. Kliknij przycisk Download na końcu tej recenzji i dokonaj wyboru.
Świeże spojrzenie na Borgów i podróże w czasie – recenzja filmu „Star Trek: Pierwszy kontakt”
Inne filmy Star Trek wymagają bycia fanem serialu, aby w pełni je docenić. Nie uważam, żeby w przypadku tego filmu było to konieczne. Każdy fan science fiction będzie się tu świetnie bawił, nawet jeśli niewiele wie o Star Treku. Film ma pewne powiązania z serią „Następne pokolenie”, głównie dotyczące Borgów, ale doskonale broni się jako samodzielny, ekscytujący film science fiction.
Wewnętrzny konflikt Picarda i zagrożona Ziemia
Picard ma trudności z pogodzeniem się ze swoim ostatnim kontaktem z Borgiem, a problem pojawia się w najgorszym możliwym momencie. Borgowie zmierzają w stronę Ziemi, a Picard i nowa, elegancka Enterprise muszą ich powstrzymać. Choć wszystkie projekty Enterprise mi się podobają, ten zaprezentowany tutaj jest moim ulubionym!
Nie jest to typowa misja Borgów polegająca na zasymilowaniu Ziemi. Borgowie cofają się w czasie i próbują zasymilować Ziemię w przeszłości! Załoga Enterprise przenosi się w czasie do roku 2063, na dzień przed pierwszym kontaktem Ziemi z obcymi. Borgowie planują przejąć Ziemię, zanim do tego dojdzie — i gdyby nie Enterprise, ich plan by się powiódł.
Riker, Geordi i pierwszy kontakt ludzkości
W roku 2063 obserwujemy dwie misje. Na Ziemi komandor Riker i Geordi La Forge próbują pomóc naukowcowi Cochrane’owi przygotować napęd warp na czas, aby statek Phoenix wystartował w bardzo konkretnym momencie. Aktywacja napędu warp przyciąga uwagę przelatującego statku wulkanian, co prowadzi do historycznego „pierwszego kontaktu”.
Obsada błyszczy, szczególnie Cromwell i Krige
W „Pierwszym kontakcie” powraca cała ulubiona załoga „Następnego pokolenia”. Mamy jednak także świetną obsadę drugoplanową — w rolę Cochrane’a wciela się James Cromwell i jest w tej roli znakomity. Podobało mi się, jak załoga Enterprise widzi go jako bohatera, podczas gdy rzeczywistość ukazuje go jako człowieka pełnego wad, ale jednocześnie bardzo interesującego.
Królowa Borg i Data dostarczają mocnych momentów
Załoga Enterprise musi nie tylko uruchomić napęd warp. W przestrzeni Picard, Worf i Data walczą z Borgiem, który przejmuje statek pokład po pokładzie! To bardzo osobista historia dla Picarda, napędzana jego nienawiścią do Borgów, co wpływa na jego decyzje jako lidera.
Wcześniej wspominałem o świetnej obsadzie drugoplanowej, a Królową Borgów gra Alice Krige (Teksańska masakra piłą mechaniczną) i jest w tej roli niesamowita! Wątki z Królową i Datą są świetnie napisane i sprawiają, że zastanawiasz się, czy Data nie przeszedł na „ciemną stronę” (no dobra, to z innej serii!). Film płynnie przeplata akcję na Ziemi i na Enterprise, utrzymując jednakowo wysoki poziom zainteresowania.
Za kulisami: Jonathan Frakes jako reżyser
Ciekawostką jest to, że „Star Trek: Pierwszy kontakt” wyreżyserował Jonathan Frakes, aktor grający Rikera. Frakes wcześniej reżyserował kilka odcinków „Następnego pokolenia”, „Deep Space Nine” i „Voyagera”. Był świetnym wyborem — podczas gdy „Pokolenia” czasem przypominały przedłużony odcinek serialu, „Pierwszy kontakt” jest większy, bardziej widowiskowy i robi ogromne wrażenie.
Podsumowanie: Sci-fi z najwyższej półki
Kiedy mam ochotę na seans Star Trek, najczęściej sięgam właśnie po „Pierwszy kontakt”. To świetny film Star Trek, ale również fantastyczne kino science fiction samo w sobie. Dla mnie to absolutny top — film 10/10. Szczerze mówiąc, nie potrafię wskazać ani jednej rzeczy, którą ten film zrobiłby źle. Jedynym minusem jest to, że film, który go następował, czyli „Star Trek: Rebelia”, miał praktycznie niemożliwe zadanie, by mu dorównać.
