Omówiliśmy już wiele filmów z Rogerem Moore’em jako Jamesem Bondem, ale dziś cofamy się do samego początku – do roku 1973 i premiery Żyj i pozwól umrzeć. Zastąpić Seana Connery’ego to nie lada wyzwanie i chociaż Żyj i pozwól umrzeć nie znajduje się w mojej czołowej piątce filmów o Bondzie, to nadal bardzo przyjemna produkcja i niezłe wprowadzenie nowego Jamesa Bonda.
Jak pobrać Żyj i pozwól umrzeć
Live and Let Die miało premierę 27 czerwca 1973 roku. Film można pobrać lub obejrzeć na platformie cyfrowej. Kliknij przycisk „Pobierz” na końcu recenzji i wybierz swoją opcję. Sprawdź też inne filmy o Bondzie z Rogerem Moore’em: Człowiek ze Złotym Pistoletem (1974), Szpieg, który mnie kochał (1977), Moonraker (1979), Tylko dla twoich oczu (1981), Ośmiorniczka (1983) oraz Zabójczy widok (1985).
Recenzja filmu
Zanim przejdę do samego filmu, muszę wspomnieć o ścieżce dźwiękowej – tytułowy utwór zespołu Wings jest po prostu świetny. Choć wersja Guns N’ Roses to moim zdaniem jedna z najlepszych coverów w historii. Paul McCartney jest niesamowity, ale dla mnie Axl Rose to prawdziwy bóg rocka! Tak czy inaczej, nawet jeśli film nie jest jednym z moich ulubionych, to piosenka – jak najbardziej.
Nietypowe podejście do Jamesa Bonda
To bardzo specyficzny film o Bondzie, bardzo różny od filmów z Connerym, a nawet od pozostałych filmów z Rogerem Moore’em. Ma bardziej „miejskie” brzmienie, a dziś często czyta się, że film powstał jako próba wykorzystania popularności nurtu blaxploitation. Jasne, przez to film w pewnych aspektach zestarzał się kiepsko, ale z drugiej strony – jest o czym rozmawiać.
Fabuła – Bond kontra dr Kananga
Doktor Kananga to dyktator małego karaibskiego państwa, którego Bond obserwuje. Gdy trzech agentów MI6 ginie w podejrzanych okolicznościach w Nowym Jorku, 007 rusza tam, by zbadać sprawę. Bond w Nowym Jorku to trochę dziwny pomysł, ale sceny w Harlemie wypadają nieźle.
Okazuje się, że działa tam potężny diler narkotykowy o pseudonimie Mr. Big. Jego plan to zalanie miasta darmową heroiną, by uzależnić ludzi i wyeliminować konkurencję. Spoiler: Mr. Big to tak naprawdę… Kananga! Ujawnienie tej tożsamości to dobra scena – choć przyznam, że od początku czuć, że Kananga ma z tym coś wspólnego.
Złoczyńcy i ich metody
Kananga zmusza swoich ludzi do pracy na plantacjach maku, a kontrolę utrzymuje poprzez strach – przy pomocy kapłana voodoo. Muszę przyznać, że cały ten motyw z kapłanem voodoo i dziewiczą wróżbitką tarotową, której Bond „odbiera” moce poprzez uwiedzenie, mnie bawi. Choć jednocześnie rozumiem, że dla niektórych fanów Bonda z ery Connery’ego było to za dużo.
Akcja, kaskaderka i klasyczne momenty Bonda
Żyj i pozwól umrzeć oferuje kilka świetnych scen akcji – pościg motorówkami to moja ulubiona. Jest też sporo dziwacznych momentów, co nie było rzadkością w filmach z Rogerem Moore’em. Scena, w której Bond skacze po grzbietach krokodyli, jest absurdalna, ale zawsze mnie rozśmiesza – mimo że był to naprawdę niebezpieczny wyczyn. Finał z Samedi też jest zabawny.
Ostateczne wrażenia – zabawny i oryginalny Bond
To po prostu zabawny film o Bondzie – film, który dzięki swojej scenerii i tonowi ma swój własny styl. Może nie jest moim ulubionym, ale i tak uważam, że to świetna rozrywka. Powiem tak – jeśli mam oglądać wszystkie filmy z Rogerem Moore’em jako Bondem, tego na pewno bym nie pominął.
© 1973 Metro-Goldwyn-Mayer Studios Inc. All Rights Reserved.