Gdybyś zapytał mnie w zeszłym tygodniu, co sądzę o Flubberze z 1997 roku, pewnie powiedziałbym, że to całkiem dobry i zabawny film familijny. Jednak dzięki Disney Plus, obejrzałem Flubbera po raz pierwszy od około 20 lat i ten film wcale nie był tak dobry, jak go zapamiętałem. Szczerze mówiąc, trochę mnie znudził. A szkoda, bo miałem z nim miłe wspomnienia – pamiętam, że oglądałem go z przyjaciółmi w czasach nastoletnich.
Gdzie obejrzeć Flubbera
Flubber miał premierę 26 listopada 1997 roku. Można go obejrzeć na Disney Plus lub innych platformach cyfrowych, takich jak Amazon Prime czy Apple TV.
Recenzja filmu
Na początku seansu byłem naprawdę podekscytowany, że znowu go oglądam po tylu latach. Przez te wszystkie lata nawet nie zdawałem sobie sprawy, że John Hughes miał udział w scenariuszu, a Danny Elfman skomponował muzykę! To, w połączeniu z główną rolą Robina Williamsa i solidną obsadą drugoplanową, powinno wystarczyć, żebym wciąż lubił ten film – ale niestety tak nie było.
Flubber – czy warto oglądać dziś?
Do dziś nigdy nie widziałem filmu, którego Flubber jest remakiem – The Absent Minded Professor z 1961 roku – ale teraz mam na to ochotę, żeby sprawdzić, czy nie zestarzał się lepiej niż Flubber. Mamy tu Robina Williamsa w szczycie swojej szalonej formy z lat 90., czyli dokładnie to, za co go kochaliśmy – ale filmowi brakuje treści i charakteru. Wydaje się, że całość opiera się na efektach specjalnych i slapstickowym humorze.
Zarys fabularny Flubbera (1997)
Robin Williams wciela się w profesora Brainarda, który pracuje na raczej przeciętnym uniwersytecie. Brainard to typowy roztrzepaniec – już dwa razy przegapił swój ślub, a jego laboratorium to totalny bałagan. Ma jednak genialny umysł i dobre serce – jest dokładnie taki, jakiego wyobrażalibyśmy sobie, gdyby Robin Williams grał profesora.
Podczas pracy nad projektem, który ma pomóc uratować uniwersytet przed zamknięciem, Brainard przypadkowo tworzy substancję, która jest źródłem energii, super sprężysta i do tego świadoma – i nadaje jej nazwę Flubber. Najciekawszym elementem jego pracy naukowej jest jego pomocnik – robot/AI o imieniu Weebo, który najwyraźniej się w nim podkochuje.
W filmie pojawia się też mecz koszykówki o wysoką stawkę, i Brainard postanawia sprawdzić, czy Flubber pomoże drużynie, która jest naprawdę słaba – i rzeczywiście pomaga. Później ktoś próbuje ukraść Flubbera i zaszkodzić uniwersytetowi Brainarda… Ale powiedzmy sobie szczerze – ten film po prostu jest nudny. Zbyt mocno skupia się na maniakalnej grze aktorskiej Robina Williamsa i kiepskim slapsticku, zamiast na opowiadaniu ciekawej historii. Trzeba przyznać, że Williams jest bardzo sympatyczny i zabawny w tej roli, ale scenariusz, z którym pracuje, jest bardzo płytki.
Dlaczego Flubber może rozczarować przy ponownym seansie
Jak wiele filmów z połowy i końca lat 90., efekty specjalne CGI w Flubberze bardzo źle się zestarzały – wyglądają sztucznie i kiczowato, i zamiast być „tak złe, że aż dobre”, są po prostu złe. Trochę żałuję, że nie puściłem tego synowi, gdy był młodszy – może wtedy Flubber bardziej by mu się spodobał. Dla mnie był to naprawdę przygnębiający seans, bo zapamiętałem ten film jako znacznie lepszy niż jest w rzeczywistości.